wtorek, 2 sierpnia 2022

Kamen Rikev - Bałkańska administracja

- Jakie są cechy charakterystyczne sposobów działania administracji na Bałkanach?

Same idee modernizacji, europeizacji, inicjatywy obywatelskiej – wreszcie, myśl o możliwości powstawania samodzielnego, sprawnie funkcjonującego państwa na Bałkanach zaczęły się rozpowszechniać dopiero od połowy XIX wieku. Ponadto, postulaty oświecenia dochodziły nie tylko z opóźnieniem, lecz były natychmiast interpretowane i pojmowane w kategoriach wyzwolenia i postępu narodowego, czyli zostały one od razu podporządkowane w skali wartości etnicznych.

Powyższe zjawiska pomagają zrozumieć dlaczego, zaraz po utworzeniu młodych tradycji państwowych na Półwyspie, w tych nowych księstwach lub królestwach następowała fala szczerego, głębokiego rozczarowania według formuły: Mamy własne państwo, lecz nie tak sobie wyobrażaliśmy sprawę. W moim ujęciu przyczyna takiej reakcji szerokich warstw społeczeństwa tkwi w gorzkim fakcie odczuwania pewnego rodzaju zdrady rodaków; czyli w warunkach państwa narodowego każdy człowiek przekonywał się bezpośrednio, że niesprawiedliwości w życiu prywatnym i publicznym nie są spowodowane polityką lub administracją osmańską, a wręcz przeciwnie: to twoi rodacy dzisiaj zajmują pozycje w urzędach, tworzą ustawy i rozporządzenia, zbierają podatki. Owszem, terminy korupcja i nadużycie jeszcze nie były obecne w słowniku obywatelskim, bo nadal aktualne pozostawały pojęcia z miejscowych języków, znajdujących się pod potężnym wpływem tureckiego (np. kelepir – w zn. ‘wygoda’, ‘nieuczciwy zysk’; hajdutłuk – w zn. ‘kradzież’, ‘rabownictwo’; miskinin – ‘podły człowiek’).

Rzecz jasna, w takim kontekście koncepcja administracji nabrała jednoznacznie negatywnego znaczenia. Z jednej strony, młode państwowe administracje na Bałkanach odziedziczyły funkcje osmańskich urzędów ze wszystkimi konotacjami orientalnego, imperialnego i beznadziejnie zacofanego systemu quasi-sprawiedliwości. Z drugiej zaś strony utwierdzało się przekonanie, że każde państwo (i osmańskie, i narodowe) i jego organy to instrumenty przemocy, legalnego nadużycia, a w najlepszym przypadku są ścieżką do indywidualnego wzbogacania się[1].

Niestety, cały XX wiek nie przyczynił się do gruntownej przemiany myślenia o administracji publicznej. Częste wojny, kryzysy gospodarcze, komunizm, korupcja na różnych szczeblach podtrzymywały sposoby postrzegania urzędów państwowych lub lokalnych jako strefy bez wpływu na polepszenie życia zbiorowego. Życie publiczne a prywatne (rodzinne) były w rzeczywistości dwiema różnymi, często antagonistycznymi strefami. Kontakt z administracją zdecydowanie wiązał się z niechęcią i nieprzyjemnością dla zwykłego obywatela. Nawet po zimnej wojnie, w warunkach dążenia i w konsekwencji wkroczenia do Unii Europejskiej w XXI wieku, pojmowanie administracji w negatywnych kategoriach pozostaje charakterystyczną cechą mieszkańca Bałkanów. O potwierdzeniu tego faktu świadczą nie tylko literatura i kino. Wystarczy poczytać obecną prasę online w językach bułgarskim, serbskim, macedońskim, rumuńskim, greckim, albańskim, aby uświadomić sobie, jak głębokie jest przekonanie, że administracja tak naprawdę jest pewnego rodzaju nieuniknionym złem, i że jej funkcją jest przeszkadzać, utrudniać i pobierać pieniądze obywatelom. Stąd wynikają i w pełni uzasadnione podejrzenia wobec organów administracji europejskiej.

Na bazie europejskich środków po 2010 roku dokończono kilka projektów drogowych, w tym kluczowych autostrad, co pozwoliło byłemu premierowi, Bojko Borisowowi wielokrotnie twierdzić publicznie, że to on buduje autostrady, jakby z własnej decyzji i z własnych środków. Rodzi się więc logiczne pytanie: czy instytucje UE, które niewątpliwie prowadzą monitoring całego procesu, mogą tolerować taki jednoosobowy PR kosztem unijnych środków? Owszem, społeczeństwo narodowe powinno własnymi siłami uregulować sytuację i usankcjonować polityka. Ale istnieje też odwrotna strona medalu: skoro Unia nie reaguje na takie zachowanie Pana Premiera i nadal finansuje projekty bałkańskiego rządu, to raczej wskazane czynności wykonywane są zgodnie z regułami europejskimi, więc obywatel bułgarski nie ma na co narzekać. Przykłady można mnożyć, ale nasuwa się tutaj przejrzysty wniosek: albo organy europejskie nie posiadają dobrych instrumentów do kontroli publicznych środków, albo miejscowi politycy są tak sprytni, że mogą bezkarnie wydawać unijne środki pod etykietą własnej inicjatywy. Czy w takich warunkach można spodziewać się wysokiego stopnia zaufania do europejskiej administracji, albo czy warto kłaść jakiekolwiek nadzieje na figurę miejskiego ombudsmana?

Odpowiadając konkretnie na pytanie Jakie są cechy charakterystyczne sposobów działania administracji na Bałkanach?, wydaje mi się, że niezaprzeczalną jej cechą to dwoistość: pomiędzy zasadami i praktykami instytucji Unii Europejskiej, a lokalnymi tradycjami, w których nadal panuje przekonanie państwo – wróg. Można na przykład długo się zastanawiać, z jakich powodów digitalizacja usług urzędowych w państwach bałkańskich toczy się tak długo?

 

- Czy mógłbyś opowiedzieć o jakimś bułgarskim przykładzie osadzenia akcji literackiej w administracji publicznej?

Wspaniałe to pytanie, jednak nie mogę sobie przypomnieć takiego utworu. Ale dopiero po przeczytaniu tego pytania uświadomiłem sobie, jak przestrzeń urzędu administracji okazuje się mało atrakcyjna dla akcji w utworze literackim. Ha, przynajmniej w tym przypadku wyobraźnia artystyczna nie kusi się sięgać do toposów nowożytnej nudy!

Inaczej toczy się sprawa z bohaterami literackimi. Jeszcze pod koniec XIX wieku pojawiły się postacie i związane z nimi pojęcia, które do dzisiaj funkcjonują jako uosobienia mentalnego toposu administracji po bałkańsku. Słynny felietonista i prawnik Aleko Konstantinow, twórca przysłowiowej postaci-symbolu negatywnej bułgarskości Baj Ganiu (również postrzegany jako przykładowy homo balcanicus), pod koniec życia stworzył cykl felietonów pod tytułem Różni ludzie – różne ideały (1897). Z tych utworów weszła w życie niezwykle popularna metafora celnicy Sołuńskiej jako sposób na błyskawiczne wzbogacenie się podczas pełnienia funkcji wyższego urzędnika państwowego. Inna znana postać z tego cyklu to Pomocnik administratora, którego celem życiowym jest wypchanie i zajęcie pozycji swego naczelnika, głównego administratora jakiegoś stołecznego, nieskonkretyzowanego urzędu. Bardzo charakterystyczne jest to, że tacy bohaterzy literaccy przemawiają do kolegów, deklarują swoje dążenia i obraz świata przeważnie podczas spotkań towarzyskich lub w karczmach – i nigdy w granicach miejsca pracy.

Inny świetny przykład daje nam opowiadanie Iwana Wazowa, pisarza narodowego, Dziadek Joco patrzy (1901). Ślepy staruszek doczekał wyzwolenia Bułgarii i jakoby patrzy, gdy widzący nie widzą przemian w młodym państwie. Kiedy do wioski przybywa nienazwany powiatowy naczelnik, Joco prosi o spotkanie z nim, dotyka jego naramienniki i nawet je całuje, bo pod koniec życia przeżył cud: pojawienie się bułgarskiego paszy. Jest to idealny przykład przenoszenia koncepcji osmańskiej rzeczywistości publicznej w realia narodowe; jakby zmienia się tylko etniczny charakter władzy, bez żadnych zmian ustrojowych.

Kolejną przysłowiową postacią do Duszko Dobroduszkow (nomen-omen) z opowiadania Elina Pelina Pieczona dynia (1904). Ten archiwista w administracji powiatowej odmówił, kiedy szef poczęstował go dynią. Duszko nie przyjął zaproszenia szefa i nie zjadł kęsa dyni, bo taki przysmak kojarzył mu się wiejskością, chamstwem, brakiem kultury. Dla bułgarskich czytelników Duszko pozostaje przykładem narodowej odmiany typu małego człowieka, który całkiem nieprzypadkowo jest pracownikiem prowincjonalnej administracji.

Do jakich wniosków prowadzi nas bułgarska klasyka literacka? Przestrzeń urzędów administracji nie rozwinęła potencjału artystycznego, nie stała się tworzywem do fabuł. Może to jest swoista zemsta Bułgarów – nieświadoma, instynktowna negacja tej od dawien dawna podejrzanej strefy spotkań interesów państwa i obywateli, nowożytności z tradycyjnym prawem, europejskości z orientalnością. Natomiast barwnymi, zarazem emblematycznymi postaciami literackimi mogą się stać różnych rodzajów przedstawiciele administracji. Najważniejszym w tym zakresie wydaje się to, że rola zawodowa służy do podkreślania osobowości – szlachetności lub chamstwa – bohaterów, a nie odwrotnie.

 

- Jak w Bułgarii postrzegana jest jakość administracji Unii Europejskiej?

W moim doświadczeniu Bułgarzy – i Bałkańcy w ogóle – dalej chronią sporej nieufności wobec takich europejskich wynalazków, jak nowożytna administracja. Jestem skłonny do usprawiedliwienia takiego historycznego podejścia, o ile mamy nie zapominać, że narody na Półwyspie przeżyły cesarstwa Osmanów i Austriaków, wpływy Rosji i wielkich mocarstw, a ponadto komunizm i potężne fale nacjonalizmu po drugiej wojnie światowej. Dla potomka takich przodków Unia Europejska to prawdziwie wspaniała, ale nadal obca formacja, która jest wzorowym modelem całościowej organizacji zbiorowego życia, lecz model ten jeszcze się nie sprawdził na rodzimych terenach.

Bałkaniec, wydaje mi się, słusznie postrzega z ironią i niedowierzeniem wszelkie próby mechanicznego kopiowania sprawdzonych modeli funkcjonowania państwa i administracji w lokalnych warunkach. Człowiek, który wierzy w skuteczność szybkiego wprowadzania europejskich modeli do Półwyspu, może być pojmowany jako typ naiwnego, niedoświadczonego marzyciela, który gruntownie zmieni swoje poglądy po pierwszym starciu się z miejscowymi realiami.

Pytaniem, które nadal czeka na wiarygodną odpowiedź, dotyczy gorzkiego dylematu: dlaczego tak się dzieje, że sprawdzone w Europie praktyki wpadają w pułapkę krzywego zwierciadła na Bałkanach? Czy to Półwysep jest taką przestrzenią pokrzywdzenia dobrych modeli cywilizacji europejskiej, lub same praktyki europejskie w rzeczywistości są słabe i wbrew pozorom – nie uniwersalne? Pięknym przykładem tego dylematu może być porównanie administrowania, powiedzmy, festiwalu kultury organizowanego w Polsce i w Bułgarii. Mamy podobne procedury konkursowe, porównywalne dofinansowanie, standardowe struktury organizacyjne... To dlaczego w takim razie jakość eventu, efekt społeczny i typy beneficjentów projektów odczuwalnie się różnią w obu państwach? Przecież Unia wydała pieniądze, zaufała organizatorom wydarzenia, a w końcu całemu procesowi. Bałkańcy tylko potwierdzają swoje przekonania, że projekty europejskie nie są dostępne każdemu, bowiem dostarczają one środki organizacjom związanym z konkretnymi osobami fizycznymi o spornym prestiżu społecznym.

Niezaprzeczalnym faktem pozostaje członkostwo kilka krajów bałkańskich w Unii przy równoczesnym istnieniu takich praktyk w tych państwach, jak mafia majątkowa, korupcja na wszystkich szczeblach urzędów publicznych, niedostateczny postęp w digitalizacji usług administracyjnych. Figura uosabiająca taki stan rzeczy to nadal celnik bałkański, który nie jest wymysłem wyobraźni Emira Kusturicy. W ostatnich latach budzi zdumienie ogrom przeszkód przed wprowadzeniem możliwości elektronicznego głosowania na wyborach parlamentarnych. W międzyczasie skandale związane ze służbami celnymi na różnych przejściach granicznych nie schodzą z pierwszych stron prasy.

W kontekstach jak wyżej wymienionych jest wyjątkowo trudno wzbudzać zaufanie do administracji unijnej. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na Bałkanach Unia oferuje wspaniałe programy oraz dofinansowanie różnorodnych projektów, promuje dobre praktyki i know-how, ale brakuje efektownej kontroli w sprawie przejrzystego korzystania ze środków i osiągniętych celów projektowych; do dzisiaj wydaje ona rekomendacje związane z praworządnością, oczekując na rzetelne rozliczenie ze strony partnerów z Półwyspu. Ale czy to jest wystarczające? Przeciętny Bałkaniec od razu rozpozna schemat fundusze unijne – kontrola bałkańska jako zaproszenie do bezpośrednich czynności korupcyjnych.

 

- Czy alfabet bułgarski ma wpływ na wizerunek Bułgarii?

Bułgarski alfabet to jeden z nielicznych instrumentów skutecznego, efektownego podkreślenia wyjątkowego dziedzictwa kulturowego tego państwa europejskiego południa. Naród bułgarski jest szczególnie dumny ze swojego języka i piśmiennictwa – do takiego stopnia, że język i sam alfabet stanowią filary tożsamości narodowej. Można by stwierdzić, że kultura narodowa jest języko- i alfabetocentryczna. Ale zjawisko takie nie dotyczy wyłącznie Bułgarów i ma potencjał prowokować negatywne procesy, które łatwo wykorzystać do celów populistycznych. Właśnie na tej podstawie, niestety, obecnie rozgrywają się polityczne spory o dopuszczenie kandydatury Republiki Macedonii Północnej do Unii Europejskiej. Przedstawicielom europejskiego Zachodu lub Ameryki jest niemożliwe zrozumienie, czego w rzeczywistości nie mogą podzielić między sobą „ci tam Bałkańcy”. Do dzisiaj Półwysep pozostaje taką formacją społeczno-kulturową, gdzie narody i państwa walczą nie o ropę lub o przewagę w widzialności ich produktów w internecie, bo zajęte są one z ustaleniem jakiej narodowości był pewny średniowieczny władca lub, czy język Słowian w X wieku ma być zwany starosłowiańskim czy starobułgarskim.

Z całą pewnością cyrylica daje szansę Bułgarom przypomnieć ciekawym Europejczykom, że pochodzi ona z Bałkanów (z terenów północno-wschodniej średniowiecznej Bułgarii), a także, że tak zwana cyrylica to dopiero drugi alfabet słowiański (bo oryginalna grafika cyrylo-metodiańska zwana jest głagolicą i mocno się różni od systemu cyrylickiego).

Ale mamy zdawać sobie sprawę, że zanim alfabet bułgarski podniesie imidż kraju w kontekście popularno-kulturowym (reklamowo-turystycznym), już przyczynił się on do symbolicznego okrajania tożsamości narodowej. Stało się tak, ponieważ od 1992 roku, zgodnie z praktyką na kontynencie, tablice rejestracyjne samochodów pozbawiono tych liter cyrylickich, które nie mają odpowiedników w alfabecie łacińskim. Kompromis wprowadzono tylko dla litery У, która jest podobna, lecz nietożsama z Y. Czyli na poziomie symbolicznym jeszcze w ostatniej dekadzie XX wieku ukształtował się model do przyszłej integracji z Unią: wszystko, co jest formalnie zgodne z unijnymi realiami, zostanie przyjęte; natomiast automatycznie ma zniknąć to, co nie spotyka się w „niecyrylickich” państwach, jak np. litery Б, И, П, Ш, Щ. W moim ujęciu ten pozornie drobiazgowy fakt zasygnalizował bardzo szerokie tendencje, które później zaczęły się przejawiać na wszystkich szczeblach eurointegracji.

W świetle powyższego kazusu można stwierdzić, że duma obywateli kraju, iż dzięki Bułgarii cyrylica stała się kolejnym oficjalnym alfabetem w Unii Europejskiej, nie jest w wystarczającym stopniu uwzględniona odpowiednimi reklamowymi kampaniami, które miałyby podkreślić wizerunek państwa jako egzotyczną destynację turystyczną.

O ile cyrylica – bułgarski alfabet wprowadza do sfery sacrum bułgarskości, przywiązanie do niej rodzi sporo trudności w wymiarze praktycznym. Dzisiejszy przeciętny Bułgar nie ma problemów z szukaniem haseł internetowych po angielsku, chętnie ogląda filmy i teledyski w różnych językach, ale trudno mu wyjść spoza ramy rodzimej ortografii nawet gdy sytuacja naturalnie tego wymaga. Od pokoleń edukacja narodowa, na przykład, trzyma się o cudzysłów, także ul. Adama Mickiewicza w Bułgarii tradycyjnie jest zapisywana jako улица „Адам Мицкевич“, a Uniwersytet (im.) Angela Kanczewa – jako Университет „Ангел Кънчев“. Ale czy cudzysłów ma miejsce w tłumaczeniu nazw rodzimych instytucji na język angielski? Wydaje się, że wbrew logice i angielskiej ortografii, praktyka lokalna trzyma się cudzysłowu. Dla przykładu, witryna internetowa Teatru Narodowego nazywa instytucję „Ivan Vazov” National Theatre i tak dzieje się w ogromnych ilościach przypadków. Zajmując się tematyką nazw własnych bułgarskich instytucji, dochodzimy do szokującego wniosku, że większość z nich nie posiada oficjalnych wersji ich nazw w języku angielskim! A to prowadzi do szeregu trudności, chociażby kiedy naukowiec z miejscowego uniwersytetu wpisuje swoją afiliację w międzynarodowych bazach danych.

Jednym słowem: jestem głęboko przekonany, że cyrylicę czeka ciekawy, dynamiczny rozwój w następnych dziesięcioleciach. Bułgarzy jednak mają przywyknąć do oficjalizacji nazw swoich instytucji w wersji angielskojęzycznej, a nie tylko rodzimej. Zresztą, kazus jest podobny w Polsce w sytuacjach dotyczących nazw zawierających znaki diakrytyczne. Czy lepiej pisać po angielsku Skłodowska, czy Sklodowska w przypadku nazwy lubelskiego uniwersytetu, lub Czesław Miłosz / Czeslaw Milosz, Łódź czy Lodz? Praktyka jest silniejsza niż jakiekolwiek odgórne reguły, pomimo faktu, że bez reguł jest trudno żyć. Zastanawiam się, czy Polacy będą się sprzeciwiać postanowieniom pozbawienia się diakrytyk w wypisach swoich nazwisk w oficjalnej dokumentacji po angielsku? W przypadku Bułgarów, nawet jeśli chodzi tylko o cudzysłów, taki sprzeciw będzie widoczny w przestrzeni publicznej i chętnie wykorzystany przez część formacji politycznych.

 

- Jak poznawać literaturę innych krajów?

Takie fundamentalne pytanie nadal pozostaje bez kategorycznej odpowiedzi. Przynajmniej od końca XIX wieku europejska humanistyka liczy na mezalians nauki języka i literatury, co w naszych czasach kwestionuje zasadność zawodowego określenia się jako filologa lub przeważnie lingwistę / literaturoznawcę. Topos filologii jest tak głęboko wdrożony w slangu akademickim, że nawet drobne wyjście poza ramy filologii wkracza w strefę kulturoznawstwa, postrzeganego jako kolejną, odrębną dyscyplinę naukową. Czy więc takie postrzeżenie filologii jest zasadne we współczesnym świecie?

Na pewno jeśli ktoś liczy na głębsze poznanie obcej literatury w przekładzie na rodzimy język, powinien być szerszy dostęp do materiałów dotyczących kontekstu kulturowego i historycznego danego narodu, jak również kadra doświadczonych tłumaczy. W przypadku literatury bułgarskiej w Polsce uważam, że dzisiaj odczuwa się coraz wyraźniej brak wystarczającej ilości mediatorów pomiędzy dwiema kulturami. Tłumacz literatury pięknej i w ogóle – artefaktów wysokiej kultury, to człowiek o szerokich kompetencjach i subtelności, świadom różnych warstw funkcjonowania języka, co nie jest niezbędne dla roli tłumacza rządowego lub biznesowego. Bułgarzy natomiast mają szczęście, że w Polsce istnieją takie osoby, jak Wojciech Gałązka i Hanna Karpińska, którzy od wielu lat nie oszczędzają ani wysiłków, ani pasji w celu rozpowszechniania literatury bułgarskiej w Polsce. Tu nie można nie wspomnieć o projekcie Mała Biblioteka Literatury Bułgarskiej W. Gałązki, w którym tłumacz jest zarazem organizatorem i mecenasem wydania ważnych, aczkolwiek niekomercyjnych pozycji klasyki narodowej. Bez elementu bezinteresowności pośrednika kulturowego, poznawanie obcej literatury wydaje mi się rzeczą niemożliwą.

A bywa i tak, że w rodzimej literaturze pojawiają się oryginalne i wysokiej jakości spojrzenia na inne kraje. W kontekście polsko-bułgarskim w ostatnich latach wyjątkowe miejsce zajmują eseje Sylwii Siedleckiej Złote piachy (2019), traktujące trudne i wielowarstwowe zjawiska kształtujące bułgarskość w epoce komunizmu i transformacji ustrojowej. Książka ta jest między innym pięknym świadectwem, że Polska posiada autentyczne, mocne głosy w omawianiu specyfiki egzotycznego bałkańskiego kraju. Stanowi ona bardzo dobre wprowadzenie do kontekstu bułgarskiego, jeżeli ktoś by się pokusił zgłębić swoją wiedzę o historii, kulturze, literaturze i społeczeństwie bułgarskim.

Rozważając sposoby poznawania innych tradycji narodowych, globalne procesy stawiają inne formy i środki przekazów do szybszego i skutecznego kreowania własnego obrazu obcego kraju. Filmy popularnonaukowe, teledyski, różnorodne materiały w internecie sprawiają, że dzisiaj literatura piękna niezawodnie traci pozycję wiarygodnego klucza otwierającego nieznane dotąd przestrzenie. Możemy ubolewać nad takim faktem, zwłaszcza mając na uwadze prestiż tak zwanej wysokiej kultury. Możemy też wybrać pragmatyczny sposób reagowania i paralelnie z rozpowszechnianiem arcydzieł narodowych kultur przemówić językiem współczesnych mediów. Czy jesteśmy gotowi na takie wyzwania, stojące przed promocją rodzimych tradycji w świecie słowiańskim i niesłowiańskim?



[1] Sprawa wygląda nieco inaczej na terytoriach, które znajdowały się pod panowaniem Cesarstwa Austriackiego. Porządek, aczkolwiek niezrozumiały, mimo wszystko przekonywał mieszkańców do swojej ostatecznej skuteczności i korzyści. W tej kwestii gorąco polecam powieść Iwa Andricia Konsulowie ich cesarskich mości, dającą piękne psychologiczne i obyczajowe tłumaczenia szeregu takich zjawisk.

piątek, 22 lipca 2022

Krzysztof Rymar - Administracja osiedla

 - Czy praca administracji to praca biurowa?

Praca a administracji to praca biurowo-terenowa; nie ma możliwości by administracja dobrze funkcjonowała tylko w oparciu o pracę biurową (papierkową), ale też nie ma opcji by dobre funkcjonowanie administracji opierało się wyłącznie o działania frontowe (exemplum: by dobrze zadziałać trzeba umiejętnie przyjąć zlecenie).


- Jakie umiejętności są potrzebne osobie pracującej w administracji osiedla?

Powinno się pracować w myśl zasady, że łagodzimy powstające problemy - naprawiamy usterki, budujemy nie burzymy :), nie można dać się nikomu wyprowadzić z tzw. równowagi - ani lokatorom, ani współpracownikom ani też przełożonym :).


- Na ile należy słuchać klienta, a na ile administracja wie lepiej, co i jak należy zrobić?

Trzeba słuchać bez komentarza, w dawnym systemie na drukach zgłoszeń było wpisywane to co zgłasza lokator, a po prawej stronie pracownik obsługujący zgłoszenie pisał co zostało wykonane, co zastał na miejscu realizacji zgłoszenia itp., dziś jest podobnie z tym, że używa się zamiast papierowych druków zleceń systemu komu terowego do obsługi mieszkańców.


- Czy jest przepływ informacji między administracjami różnych osiedli?

Przepływ jest nienajgorszy, z tym, że zawsze mógłby być lepszy; obecny Zarząd SM kładzie nacisk na współpracę administracji, kierownicy są do tego zachęcani i chwaleni gdy dobrze współpracują z innymi administracjami, korzystamy ze sprzętu innych administracji gdy zajdzie taka potrzeba, pożyczamy sprzęt z komórki obsługującej zieleń na terenie LSM.


- Jaka jest rola mieszkańców osiedla w utrzymaniu dobrego stanu bloków, trawników, placów zabaw?

Fundamentalna (zgłoszenia, wnioski z miejsc, których w codziennej pracy nie widzimy), choć bywa destrukcyjna (dewastacje mienia).

wtorek, 14 czerwca 2022

Karina Pilarz – Uczenie się w przestrzeni metropolitalnej

 - Jak turysta uczy się przestrzeni metropolitalnej?

Chyba po prostu będąc w niej, poznając. Można oczywiście kupić mapę, przewodnik i za ich pomocą docierać do najbardziej popularnych miejsc. Ale w przestrzeni tej najlepiej się zanurzyć, chłonąć wszystkimi zmysłami, schodzić z utartych ścieżek i poznawać także te rejony, które nie są najpopularniejsze pod względem turystycznym. Myślę, że niezwykle ciekawe miejsca możemy znaleźć, gdy opuścimy centrum dostosowane właśnie pod turystów, a zaczniemy poznawać to, co lokalne, bliższe ludziom zamieszkującym daną metropolię. Małe kawiarnie, lokale gastronomiczne, galerie sztuki. Wtedy dopiero faktycznie poznajemy miasto, uczymy się go. Nie sposób w tym miejscu nie nawiązać do koncepcji city-based learning, która polega na traktowaniu wszystkich elementów miasta, wszystkiego co się w nim znajduje, jako środowiska uczenia się, które pobudza do aktywności poznawczej. Zarówno układ urbanistyczny, jak i architekturę postrzega się jako nośniki komunikatów, którymi miasto do nas przemawia, a my dzięki nim zwiększamy swoją wiedzę, poszerzamy horyzonty myślowe. Musimy zatem pozwolić się „porwać”, pozwolić miastu do nas przemówić i uznać wszystkie jego aspekty za istotne, interesujące, warte uwagi, dające nam określoną lekcję. Cóż zatem można powiedzieć – bądźmy otwarci na nowe, nieznane i uczmy się z tego jak najwięcej!

 

- Czy metropolie uczą się od siebie nawzajem?

Wcześniej była mowa o tym, jak wiele my możemy nauczyć się od miasta, od metropolii, ale oczywiście ważne jest także, by metropolie uczyły się od siebie nawzajem. Nic tak nie wzbogaca, jak pozytywne naśladownictwo, czerpanie wzorców z tych, którym coś udało się zrealizować w lepszy, efektywniejszy sposób. W związku z tym także badania komparatystyczne dotyczące różnych metropolii, ich zrównoważonego rozwoju i funkcjonowania, są niezwykle istotne i stanowić mogą rozwiązanie problemów ze sprostaniem wyzwaniom nowoczesnego świata. Badaniami w tym zakresie zajmuje się m.in. Instytut Metropolitalny, czyli think tank, którego działalność skupia się przede wszystkim na wyspecjalizowanym doradztwie eksperckim, opartym na licznych projektach i pracach badawczych w obszarze nauk społecznych i urbanistycznych, koncentrującym się na problemach największych miast i zespołów miejskich oraz wspieraniu organów administracji rządowej i samorządowej w tym zakresie. Miałam przyjemność uczestniczyć w różnego rodzaju wydarzeniach naukowych organizowanych przez Instytut, w tym także serii wykładów „Metropolie świata” oraz seminariów eksperckich, debat i spotkań z serii „MEGApolis”. Duże zaangażowanie, innowacyjne podejście, a także ukazanie sposobu zorganizowania i funkcjonowania innych światowych metropolii pozwala właśnie na „uczenie się” metropolii, w tym także od siebie nawzajem.

 

- Jakie badania nad metropoliami są lub byłyby przydatne?

Z pewnością wspomniane już badania komparatystyczne. Należy skupić się także na analizie norm prawnych i wypracowaniu takich regulacji, które przyczyniłyby się do rozwoju i usprawnienia funkcjonowania metropolii. Moim zdaniem należy też skupić się na takich aspektach jak m.in.:

rozwój społeczeństwa obywatelskiego (przez wzrost świadomości mieszkańców i zwiększenie zakresu partycypacji społecznej), 

aspekty estetyczne, przeciwdziałanie chaosowi przestrzennemu;

zrównoważony rozwój obszarów miejskich;

ekologia, ochrona środowiska,

usprawnienie transportu i komunikacji miejskiej.

W metropoliach należy też rozwijać ideę Smart Cities, czyli miasta inteligentnego, kreatywnego, innowacyjnego, dostosowanego do realiów współczesnego świata. W tym aspekcie ważne jest oczywiście stosowanie nowoczesnych technologii informacyjnych i telekomunikacyjnych. Trzeba też przeprowadzać badania analityczne dotyczące m.in. gospodarki energetycznej, na których podstawie wprowadzane byłyby skuteczne mechanizmy, w tym także legislacyjne. Powinny one mieć na celu zapewnienie efektywności energetycznej, zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych oraz zwiększanie wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Zmiany muszą być oczywiście wprowadzane na wielu płaszczyznach i obejmować szereg różnych aspektów funkcjonowania metropolii, stąd niewątpliwie badania powinny być prowadzone w sposób interdyscyplinarny, uwzględniając skomplikowany i złożony przedmiot badań, jaki jest właśnie metropolia. 

 

- Czy lepiej studiować w dużym, czy małym mieście?

To kwestia bardzo indywidualna. Na szczęście ludzie są różni, mają różne potrzeby i upodobania. Oczywiście duże miasta kojarzą się z lepszym poziomem uczelni wyższych i atrakcyjniejszą ofertą kierunków do wyboru oraz większymi szansami znalezienia później stażu czy zatrudnienia. Dają nam też duże możliwości w zakresie zawierania znajomości, dostępu do dóbr kultury oraz rozrywki i rozwijania naszych pasji. I chociaż małe miasta pod tymi względami z pewnością przegrywają, mają też niewątpliwie swoje zalety – niższe koszty utrzymania, większy spokój, bezpieczeństwo, mniej problemów związanych z hałasem i oczywiście zmorą wszystkich dojeżdżających na uczelnię lub do pracy, czyli korkami. Ponadto zazwyczaj zapewniają łatwiejszy dostęp do terenów zielonych i rekreacyjnych. Nie ma zatem moim zdaniem uniwersalnej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Dokonując wyboru miasta, w którym chcemy studiować, musimy przede wszystkim dokonać subiektywnej oceny tego, co jest dla nas w życiu ważne, na czym najbardziej nam zależy, a potem po prostu iść za głosem serca. Osobiście wiedziałam, że chcę studiować, a później pracować we Wrocławiu odkąd go pierwszy raz odwiedziłam z rodzicami, jeszcze jako mała dziewczynka. Po prostu poczułam, że to miasto mnie przyciąga, że to jest miejsce idealne dla mnie i właściwie już nigdy nie brałam pod uwagę innej możliwości. Na szczęście okazało się, że miałam rację i nigdy nie żałowałam podjętej decyzji.

 

- Dlaczego niektóre miasta są sławne i popularne, a inne nie?

Chyba znów trudno udzielić tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Niektóre miasta po prostu mają taką energię, przyciągają, działają na zmysły. Myślę, że sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku poznawania nowych smaków, zapachu ulubionych perfum, czy też zawierania znajomości – musi zaiskrzyć, musi być to „coś”. Z tym, że dla każdego z nas tą iskrą będzie coś innego. Zależy to od nas, naszej osobowości, potrzeb, aktualnej sytuacji życiowej. Są jednak pewne aspekty życia w mieście, które będą ważne, jeśli nie dla każdego, to przynajmniej dla większości z nas – bezpieczeństwo, dostęp do przystępnych cenowo mieszkań, wysoki poziom edukacji i szkolnictwa wyższego, duże możliwości zatrudnienia, sprawna infrastruktura i komunikacja miejska, dostęp do terenów zielonych, możliwość korzystania z dóbr kultury, zapewnienie dostępu dla osób ze szczególnymi potrzebami, czy też brak chaosu przestrzennego. Polecam zapoznać się z reportażami o polskiej przestrzeni „Wanna z kolumnadą” Filipa Springera, by uzmysłowić sobie skalę patologii dotyczących zagospodarowania przestrzeni i by zobaczyć, jak miasta zdecydowanie wyglądać nie powinny. Niestety, mimo ustawowej zasady ładu przestrzennego, który został przez prawodawcę przyjęty, obok zrównoważonego rozwoju, za podstawą wszystkich działań podejmowanych w zakresie planowania i zagospodarowania przestrzennego, wymagania w tym zakresie nie są realizowane w wystarczającym stopniu. Wciąż powstają różnego rodzaju koszmarki architektoniczne, a krajobraz zaśmiecają nieprzyzwoite ilości reklam, szyldów, neonów. Miasto pozbawione zieleni, zabetonowane, nie jest atrakcyjne. Dodając do tego jeszcze zjawisko „pastelozy” (F. Springer używa tego pojęcia przede wszystkim w odniesieniu do wielokolorowych, krzykliwych elewacji budynków, zwłaszcza z lat 90.), mamy receptę na miasto, w którym nikt żyć nie chce. Duże kontrowersje w tym zakresie budził chociażby rozebrany w ostatnim czasie budynek domu towarowego Solpol przy ulicy Świdnickiej we Wrocławiu. Wielokolorowy budynek o nieregularnej bryle, który można było albo kochać, albo nienawidzić. Zdaje się, że zdecydowanie przeważała ta druga opcja.

Wracając jednak do próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego jedne miasta są popularne, a inne nie, trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że różne walory będą dla ludzi ważne i będą brane pod uwagę, w zależności od tego, czy dokonujemy wyboru miasta, w którym planujemy żyć, a inne kiedy wybieramy destynację podróży. W tym drugim przypadku znaczenie może też mieć legenda, w jaką miasto obrosło, często wręcz filmowe wyobrażenia dotyczące atmosfery, energii, klimatu.

czwartek, 9 czerwca 2022

Dominika Cendrowicz – Uczenie się administracji w pomocy społecznej

- Kto tworzy system pomocy społecznej?

Aby udzielić pełnej odpowiedzi warto powiedzieć, że pomoc społeczna może być ujmowana wąsko i szeroko. W ujęciu wąskim odnosi się do przepisów ustawy z 12.03.2004 r. o pomocy społecznej[1] (tzw. pomoc społeczna sensu stricto). W ujęciu szerokim oznacza świadczenia socjalnego wsparcia, które znajdują się poza ustawą o pomocy społecznej, jak np. w ustawie z 21.06.2001 r. o dodatkach mieszkaniowych[2] czy ustawie z28.11.2003 r. o świadczeniach rodzinnych[3] (tzw. pomoc społeczna sensu largo). Koncentrując się jednak na wąskim ujęciu pomocy społecznej, należy zaznaczyć, że jest to instytucja polityki społecznej państwa, mająca na celu umożliwienie osobom i rodzinom przezwyciężanie trudnych sytuacji życiowych, których nie są one w stanie pokonać, wykorzystując własne uprawnienia, zasoby i możliwości[4]. Pomoc społeczna, regulowana przepisami ustawy o pomocy społecznej, działa w oparciu o zasadę pomocniczości. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 19.10.2018 r., I OSK 2806/18, wyjaśnił, że z tej zasady wynika nie tylko zachęta do pomocy, ale i dezaprobata dla pasywności i nadopiekuńczości państwa[5]. System pomocy społecznej tworzą organy administracji rządowej i samorządowej, które są odpowiedzialne za realizację zadań z jej zakresu. Wykonując zadania z zakresu pomocy społecznej, organy administracji publicznej współpracują, na zasadzie partnerstwa, z organizacjami społecznymi i pozarządowymi, Kościołem katolickim, innymi kościołami, związkami wyznaniowymi oraz osobami fizycznymi i prawnymi[6]. Współpraca administracji publicznej z podmiotami niepublicznymi w tym zakresie może przynosić wiele korzyści dla beneficjentów świadczeń. Po pierwsze dlatego, że w wielu przypadkach organizacje pozarządowe posiadają większą wiedzę na temat sposobów rozwiązywania problemów bądź sytuacji, których zaistnienie stanowi podstawę do udzielania świadczeń pomocy społecznej. Tak jest w przypadku problemu bezdomności, gdzie organizacje pozarządowe dysponują niejednokrotnie większą wiedzą na temat sposobów niesienia pomocy dla osób bezdomnych niż administracja publiczna. Po drugie, sprzyja ona wymianie wiedzy i informacji między administracją publiczną a podmiotami niepublicznymi, jak również powoduje integrację działań o charakterze pomocowym na rzecz rozwiązania konkretnego problemu, np. bezdomności, przemocy w rodzinie czy bezrobocia. W systemie pomocy społecznej dominującą rolę odgrywa gmina, będąca podstawową jednostką samorządu terytorialnego. Gmina posiada najliczniejsze obowiązki w pomocy społecznej, ponieważ znajduje się najbliżej społeczności lokalnych i ich potrzeb, co jest zgodne z zasadą pomocniczości. W ramach gminnej struktury organizacyjnej pomocy społecznej funkcjonują ośrodki pomocy społecznej. Stosunkowo od niedawna mogą w nich także działać centra usług społecznych. Równie istotna jest pozycja powiatów, jednak nie są one odpowiedzialne za udzielanie świadczeń w takim stopniu, jak gminy. Województwa samorządowe realizują natomiast głównie zadania o charakterze planistycznym i związane z kształceniem kadr pomocy społecznej. Odpowiedzialne są również za organizowanie i prowadzenie regionalnych jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, w tym mogą tworzyć regionalne domy pomocy społecznej.

 

- Jak jednostka odnajduje się w systemie pomocy społecznej?

To, w jaki sposób człowiek odnajduje się w systemie pomocy społecznej może być rozpatrywane z różnych punktów widzenia. Przykładowo, jednostka nie zawsze posiada należyte rozeznanie na temat jej praw i obowiązków w pomocy społecznej. Duże znaczenie w pomocy społecznej ma więc obowiązek informowania, o którym mowa w art. 9 ustawy Kodeks postępowania administracyjnego[7], przy czym nie może być on utożsamiany z obowiązkiem udzielania wiążących porad prawnych przez organy administracji pomocy społecznej. Obowiązek ten nabiera znaczenia w związku art. 109 ustawy o pomocy społecznej, zgodnie z którym osoby i rodziny korzystające ze świadczeń są zobligowane do niezwłocznego poinformowania organu, który przyznał świadczenie, o każdej zmianie w ich sytuacji osobistej, dochodowej i majątkowej, która może mieć wpływ na prawo do świadczeń. Jest to kluczowa regulacja przeciwdziałająca nienależnemu pobieraniu świadczeń. Wpływ na to, w jaki sposób jednostka odnajduje się w systemie pomocy społecznej ma także m.in. umiejętność posługiwania się przez nią narzędziami informatycznymi, które umożliwiają korzystanie z usług e-administracji. Epidemia koronawirusa i związany z nią kontekst prawny i społeczny również wpłynęły na to, jak jednostka odnajduje się w systemie pomocy społecznej.

 

- Przed jakimi wyzwaniami staje obecnie instytucja pomocy społecznej?

Pomoc społeczna staje obecnie przed licznymi wyzwaniami, które powodują, że konieczne jest poszukiwanie nowych sposobów realizacji zadań publicznych z jej zakresu. W tym względzie należy zwrócić uwagę na wybuch epidemii COVID-19. Zwłaszcza w początkowej fazie epidemii priorytetem stało się zapewnienie ciągłości udzielania świadczeń przy równoczesnym ograniczaniu transmisji koronawirusa wśród beneficjentów świadczeń i pracowników jednostek organizacyjnych pomocy społecznej. Szczególnie dramatycznie epidemia odcisnęła swoje piętno na mieszkańcach domów pomocy społecznej i na osobach bezdomnych. Następnym wyzwaniem dla instytucji pomocy społecznej jest sytuacja związana z wybuchem wojny w Ukrainie. W jej wyniku tysiące obywateli Ukrainy opuściło swój kraj i udało się w kierunku terytorium Polski w poszukiwaniu schronienia. Wymusiło to na ustawodawcy przyjęcie rozwiązań prawnych zapewniających nie tylko legalność ich pobytu na terytorium Polski, ale i możliwość przyznawania im świadczeń z zakresu pomocy społecznej. Warto więc wskazać, że obywatelom Ukrainy zgodnie z ustawą z 12.03.2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa[8]mogą być przyznawane świadczenia pieniężne i niepieniężne na zasadach i w trybie ustawy o pomocy społecznej.

 

- Jak wygląda szkolenie pracowników socjalnych?

Zadania pomocy społecznej powinny być wykonywane przez wykwalifikowane kadry. Pracownikami socjalnymi mogą być osoby spełniające warunki określone ustawą o pomocy społecznej, do których należy posiadanie stosownego wykształcenia. Celem podnoszenia kwalifikacji zawodowych pracownicy socjalni, którzy spełniają kryteria określone rozporządzeniem Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 17.04.2012 r. w sprawie specjalizacji w zawodzie pracownik socjalny[9], mogą uczestniczyć w szkoleniach I i II stopnia specjalizacji w zawodzie pracownik socjalny. Do szkoleń, w których uczestniczą pracownicy socjalni należą również szkolenia dotyczące przykładowo przeciwdziałania „wypaleniu” zawodowemu czy prowadzenia pracy socjalnej. Ponadto do podstawowych uprawnień pracowników socjalnych zatrudnionych w ośrodkach pomocy społecznej, centrum usług społecznych lub w powiatowym centrum pomocy rodzinie należy udział w szkoleniach podnoszących poziom bezpieczeństwa osobistego podczas wykonywania czynności zawodowych, które są przeprowadzane przez pracodawcę co najmniej raz na 2 lata.

 

- Jak uczyć opinię publiczną na temat pomocy społecznej?

Przede wszystkim należy uwrażliwiać na specyfikę i charakter działań instytucji pomocy społecznej, a także na wykluczenie społeczne, któremu często są poddani beneficjenci świadczeń. Można spotkać wiele krzywdzących stereotypów na temat pracy pracowników socjalnych i osób korzystających ze świadczeń pomocy społecznej. Ważne więc z jednej strony jest budowanie zaufania do instytucji pomocy społecznej, a z drugiej niezbędne jest przeciwdziałanie powstawaniu negatywnych stereotypów na temat beneficjentów świadczeń, którymi są nie tylko osoby posiadające niski status materialny z powodu braku aktywności zawodowej, ale także osoby starsze czy z niepełnosprawnościami. Taki stereotypowy obraz beneficjenta świadczeń może wpływać krzywdząco na społeczne funkcjonowanie jednostki. Należy więc uwrażliwiać na sytuację osób, które są beneficjentami świadczeń, oraz przybliżać zadania pomocy społecznej, jak również wskazywać na jej przejściowy charakter i to, że zakłada ona wykształcenie odpowiednich postaw u osób z niej korzystających w celu pokonania życiowych trudności. Pozwoli to dostrzec zasadność podejmowanych w jej ramach działań, a także zwrócić uwagę, że nie jest celem pomocy społecznej uzależnianie beneficjentów od jej świadczeń, ale ich aktywizacja. Pomoc społeczna nie powinna uzależniać od korzystania ze świadczeń, a często wskazuje się, że środki na jej świadczenia są wydatkowane nieefektywnie. Znaczenie świadczeń dla ich beneficjentów jest duże, a to może powodować rozbieżności między oczekiwaniami jednostki co do zakresu i form pomocy społecznej, a jej realnymi możliwościami.



[1]Ustawa z 12.03.2004 r. o pomocy społecznej (Dz. U. z 2021 r. poz. 2268 ze zm.). Dalej: ustawa o pomocy społecznej.

[2] Ustawa z 21.06.2001 r. o dodatkach mieszkaniowych (Dz. U. z 2021 r. poz. 2021).

[3] Ustawa z 28.11.2003 r. o świadczeniach rodzinnych (Dz. U. z 2022 r. poz. 615).

[4] Zob. art. 2 ust. 1ustawy o pomocy społecznej.

[5] Wyrok NSA z 19.10.2018 r., I OSK 2806/18, LEX nr 2604180.

[6] Zob. art. 2 ust. 2 ustawy o pomocy społecznej.

[7] Ustawa z 14.06.1960 r. – Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2021 r. poz. 735).

[8] Ustawa z 12.03.2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (Dz. U. poz. 583 ze zm.).

[9] Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 17.04.2012 r. w sprawie specjalizacji w zawodzie pracownik socjalny (Dz. U. poz. 486).

niedziela, 5 czerwca 2022

Andrzej Blikle - Turkusowa administracja

 - Co Pan Profesor sądzi o okresowych ocenach pracowniczych?

Jestem im stanowczo przeciwny. Nie służą niczemu dobremu, natomiast budują atmosferę zagrożenia. Piszę o tym w III wydaniu mojej „Doktryny jakości” w rozdziale 9.3.3. „Rezygnacja z ocen rocznych”. Książkę w wersji PDF można bezpłatnie pobrać z mojej witryny:

https://moznainaczej.com.pl/ksiazka-i-artykuly/doktryna-jakosci

Polecam też książkę Samuela A. Culberta i Lawrenca Routa, „Skończ z okresową oceną pracowników”, której recenzję można przeczytać na mojej witrynie:

https://moznainaczej.com.pl/culbert-skoncz-z-okresowa-ocena

Autorzy piszą w niej m.in.: W praktyce roczne przeglądy są chorobą unicestwiającą długofalowe planowanie, niweczącą pracę zespołową, zachęcającą do rywalizacji i rozgrywek wewnętrznych, gnębiącą i niszczącą ludzi, doprowadzającą ich do rozpaczy, czyniącą ich niezdolnymi do pracy przez wiele tygodni po poznaniu uzyskanego przez nich wyniku.

W jaki sposób mentoring powinien być stosowany w administracji publicznej?

Dla mnie mentoring jest uniwersalnym paradygmatem zdobywania wiedzy i umiejętności w bezpośrednim i częstym kontakcie mentoranta (proponuję taki termin jak odpowiednik angielskiego mentee) z mentorem. Nie widzę powodu, dlaczego w administracji publicznej miałoby być inaczej.

Czy administracja publiczna może stać się organizacją turkusową?

Każda organizacja, w której ludzie wykonują pożyteczną pracę zespołową, a instytucje administracji publicznej takimi są, ma potencjał, by stać się organizacją turkusową. Ostatecznie jednak wszystko zależy od ludzi, od ich zrozumienia, czym jest turkus i od gotowości do jego wprowadzenia. Szczególną trudnością mogą być, rzecz jasna, przepisy, na które pracownicy administracji publicznej mają niewielki wpływ. Myślę jednak, że zawsze daje się znaleźć pewien obszar, w którym daje się kształtować turkusową cywilizację. Żaden przepis nie zabrania przecież życzliwej i empatycznej komunikacji. Nie zabrania też budowania zaufania i poczucia odpowiedzialności.

W tym miejscu warto pamiętać, że zjawisko organizacji „całkowicie turkusowej” nie istnieje. Cywilizacja turkusowa to stan ciągłej zmiany i doskonalenia. Istnieją też organizacje, które można uznać za turkusowe, mimo że w pewnych okolicznościach realizują zadania w trybie nakazowym. Ciekawym przykładom takich sytuacji poświęcone są książki Michaela Abrashowa „ItsYourShip”

https://moznainaczej.com.pl/abrashoff-its-your-ship

oraz Davida Marqueta „Zmień kurs

https://moznainaczej.com.pl/d-marquet-zmien-kurs

będące relacjami kapitanów okrętów bojowych amerykańskiej marynarki wojennej. W obu przypadkach turkusowość polega m.in. na tym, że marynarz zawsze może porozmawiać ze swoim dowódcą o wydanym rozkazie, choć oczywiście nie wtedy, gdy ma ten rozkaz wykonać. Na obu tych okrętach marynarze podejmują znacznie więcej decyzji niż przy tradycyjnym dowodzeniu.

Co bardziej niszczy naukę w Polsce, władza centralna czy wewnętrzna kultura organizacyjna?

Odnoszę wrażenie, że oba czynniki niszczą ją w porównywalnym stopniu. Władza niszczy naukę głównie przez dwa swoje działania:

·       alokowanie zbyt małych środków finansowych na badania naukowe i wynagrodzenia kadry akademickiej, a także na stypendia studenckie i doktoranckie,

·       narzucanie parametrycznych ocen pracy naukowej i dydaktycznej, co prowadzi do wypierania etosu naukowca i nauczyciela na rzecz pogoni za punktami, nazywaną też punktozą.

W ostatnim czasie niszczący naukę efekt punktozy został dodatkowo wzmocniony przez polityczne decyzje dotyczące rankingu czasopism i wydawnictw naukowych.

Z kolei kultura organizacyjna wielu uczelni i instytucji naukowych jest zbudowana na najgorszych wzorcach kultury korporacyjnej nierzadko opartych na braku poszanowania dla człowieka, braku zaufania, a także na przemocy i wyniszczającym współzawodnictwie. Te zjawiska w połączeniu z punktozą tworzą warunki pracy przekraczające swoją toksycznością nawet to, co obserwujemy w najbardziej agresywnych korporacjach. Były arcybiskup Canterbury mówi o nowym barbaryzmie na uniwersytetach. Pisze on, że systemy parametrycznej oceny są nosicielami rzeczywistej władzy: decydują o wartościach, tożsamościach i środkach do życia (Morrish Liz, Pressure Vessels:  The epidemic of poor mental health among higher education staff, HEPI Occasional Paper 20)

Więcej na temat toksycznych warunków pracy na uniwersytetach piszę w moim eseju „Utopijny uniwersytet dla realistów” opublikowanym w wydawnictwie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i dostępnym w Internecie pod adresem:

https://www.e-mentor.edu.pl/artykul/index/numer/89/id/1506

a także w rozdziale 8.8 „Akademia w oparach absurdu” w trzecim wydaniu mojej książki, o której była już mowa.

Na szczęście, w reakcji na ten stan rzeczy pojawiają się już inicjatywy zmierzające do jego zmiany. Jedną z nich, na forum międzynarodowym, jest DORA (The Declaration on Research Assessment), która stawia sobie za cel poprawienie sposobów oceny prac naukowych. Do dnia 12 marca 2021 r. podpisało ją 19.254 osób i organizacji ze 145 krajów. Więcej na ten temat można przeczytać na witrynie:

https://sfdora.org/

Z kolei na forum krajowym od ponad roku działa ogólnopolskie seminarium „Co się dzieje z uniwersytetem?" współprowadzone przez prof. Annę Gizę-Poleszczuk, prof. Jerzego Hausnera, dra Łukasza Stankiewicza i przeze mnie. Wstęp wolny, a informacje i relacje video na witrynie:

https://oees.pl/edu-lab/?doing_wp_cron=1653900301.6350760459899902343750

Jak prowadzi się badania naukowe w zakresie informatyki?

W obszarze nauki dzisiejsza informatyka dzieli się pomiędzy dwie dziedziny: nauki techniczne i nauki matematyczne. W tych też dziedzinach nadaje się stopnie naukowe doktora i doktora habilitowanego w zakresie informatyki.

Oba obszary oczywiście się przeplatają, przy czym w naukach technicznych główny nacisk kładzie się na tworzenie i badanie konkretnych systemów informatycznych, a w naukach matematycznych na tworzenie teorii matematycznych opisujących zjawiska i obiekty informatyczne.

W pierwszym obszarze są więc rozwijane i badane inżynieryjne metody tworzenia systemów informatycznych takich jak np. systemy operacyjne, kompilatory i interpretery języków programowania, mikroprogramy sterujące maszynami autonomicznymi, czy też bazy danych.

Z kolei w drugim, który od roku 1972 nosi nazwę matematycznych podstaw informatyki, powstało wiele teorii, na przykład dotyczących składni i semantyki języków programowania, dowodzenia poprawności programów, złożoności obliczeniowej algorytmów, czy też systemów współbieżnych. W tym miejscu warto zauważyć, że we wczesnym okresie rodzenia się informatyki jako nauki, w latach 1950 – 1970, wielu akademickich informatyków uważało, że świat informatyki nie poddaje się opisowi w języku matematyki. To przekonanie brało się z faktu, że znane wówczas teorie matematyczne, powstały w XIX i XX wieku z myślą o zastosowaniach najpierw głównie w astronomii, geodezji i fizyce, a później w naukach biologicznych i społecznych. By opisywać świat informatyki potrzeba było nowej matematyki, którą dziś określa się mianem matematyki dyskretnej.

wtorek, 31 maja 2022

Jolanta Behr - Niematerialna wiedza

- Co ludzie wiedzą o gminie?

Wiedzą, że jest to podmiot publiczny, który znajduje się najbliżej nich i ich potrzeb, na które może na bieżąco reagować. W odróżnieniu od administracji usytuowanej na wyższych szczeblach i poziomach, mieszkańcy mają tutaj poczucie realnej sprawczości. Wybierają piastunów organów gminy, którzy zarządzają ich sprawami. Mogą też wyrażać swoją opinię na różny temat i w różnych formach (np. w formie konsultacji społecznych i referendów). Mogą ponadto decydować o przeznaczeniu określonych środków finansowych na konkretne cele (budżet obywatelski). Inicjują także chętnie wprowadzanie określonych zmian (w formie wniosków lub petycji).


- Czy usługi niematerialne są dostrzegane przez administrację?

Ich organizowanie i świadczenie jest istotnym obszarem jej działania. Administracja świadczy coraz większą liczbę usług niematerialnych, z których korzysta każdy z nas. Dotyczy to np. usług świadczonych w ramach szkoły, szpitala, biblioteki, muzeum, teatru i opery. Administracja ponosi znaczne koszty związane z ich świadczeniem i dąży do nieustannego poprawiania ich jakości.


- Co warto wiedzieć o administracji kulturalnej?

Administracja kulturalna może być postrzegana z różnych perspektyw. Z jednej strony może to być administracja w sensie podmiotowym, a więc organy i jej pracownicy, którzy w swoich działaniach kierują się określonymi wartościami i zasadami. W tym kontekście można ją zatem rozpatrywać jako pewien standard w administrowaniu i kontaktach z obywatelami/mieszkańcami. Z drugiej jednak strony, zdecydowanie częściej przyjmowaną perspektywą, jest odnoszenie tego rodzaju administracji do podmiotów publicznych realizujących zadania w zakresie kultury, a więc nawiązujących do dziedzictwa kulturalnego, o którym mowa w przepisach Konstytucji RP. Tego rodzaju administracja zajmuje się przede wszystkim świadczeniem usług niematerialnych i działa w szczególności na podstawie: Konstytucji RP, ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, ustawy o muzeach oraz ustawy o bibliotekach. Świadczy ona usługi w stworzonych w tym celu instytucjach kultury, posiadających szczególny status prawny.


- Jak działa oświata samorządowa?

Oświata samorządowa działa na podstawie i w granicach prawa, które w obszarze prawa powszechnie obowiązującego wyznacza przede wszystkim: Konstytucja RP, ustawa Prawo oświatowe, ustawa o systemie oświaty oraz liczne rozporządzenia wykonawcze.

Oświata samorządowa działa na zasadzie powszechności i obligatoryjności (choć ta zasada jest ograniczona do określonego wieku usługobiorców). Konstytucja RP wprowadza powszechne prawo do nauki, ale kreuje jednocześnie obowiązek szkolny i obowiązek nauki. Akty prawne niższego rzędu nakładają z kolei na konkretne osoby obowiązek uczęszczania do określonych jednostek systemu oświaty, a więc realizowania obowiązku szkolnego w odgórnie narzuconych formach. Mimo takiego określenia tematu, możliwe jest także realizowanie obowiązku szkolnego poza szkołą, choćby w ramach nauczania domowego lub w formach pozaszkolnych, jak np. poprzez przygotowanie zawodowe u pracodawcy.

Oświata samorządowa działa też w oparciu o zasadę decentralizacji. Oznacza to m.in., że to na niższych szczeblach - właśnie bliżej mieszkańców - następuje decydowanie o szczegółowej ofercie edukacyjnej (choć już ramowe plany nauczania określa rozporządzenie) oraz wsparciu finansowemu przekazanemu na ten cel. W obrębie samej jednostki systemu oświaty następuje także włączenie usługobiorców i ich przedstawicieli w zarządzanie szkołą (np. rada rodziców, samorząd uczniowski).

piątek, 27 maja 2022

Maciej Błażewski - Czytanie norm

- Na ile norm technicznych trzeba się uczyć? 

Normy techniczne są szczególnego rodzaju normami, których stosowania umożliwia najbardziej efektywne osiągnięcie celu ich adresata. Są one jedynie częściowo włączone do porządku prawnego, albo za pomocą ich inkorporacji, albo za pomocą przepisów odsyłających. Normy techniczne są oparte m. in. na aktualnej wiedzy o prawach przyrody. Wiedza ta w sposób ciągły ulega poszerzeniu. Z tego względu cechą norm technicznych jest ich zmienność. Normy techniczne odnoszą się do szerokiego obszaru aktywności człowieka. Kolejną cechą norm technicznych jest zatem ich zróżnicowanie.

Nie ma potrzeby aby prawnik uczył się norm technicznych. Prawnik powinien nabyć jedynie umiejętność określenia, czy określona norma techniczna jest częścią porządku prawnego, a w rezultacie, czy prawodawca nadał jej cechę obligatoryjności. Znajomość norm technicznych powinni posiadać praktycy, którzy są ich adresatami.

Dla naukowca zajmującego się badaniem prawa, istotny jest nie tylko sposób ich włączenia do porządku prawnego, ale także sposób ich przyjęcia przez organizacje normalizujące. Normy techniczne z zasady mają charakter pozasystemowy. Są przyjmowane prze organizacje normalizujące, w procedurze, na którą państwo nie ma wpływu lub ma bardzo ograniczony wpływ. Badanie trybu przyjęcia norm technicznych pozwala na określenie, czy tryb ten umożliwia odzwierciedlenie aktualnej wiedzy o prawach przyrody, na których podstawie normy te powinny być przyjmowane.


- Czy prawo administracyjne jest wystarczające do poznania prawa budowlanego ?  

Z perspektywy prawnej, proces budowlany obejmuje dwie płaszczyzny: publiczno-prawną oraz prywatno-prawną. Poznanie każdej z tych płaszczyzn jest niezbędne do zrozumienia prawnych aspektów procesu budowlanego. Płaszczyzna publiczno-prawna jest regulowana m. in. przez normy prawa administracyjnego, natomiast płaszczyznę prywatno-prawną kształtują głównie normy prawa cywilnego. Poznanie procesu budowlanego jedynie z perspektywy prawa administracyjnego jest zatem niewystarczające. Celem tych przepisów jest w szczególności ochrona interesu publicznego. W sposób nieznaczny dotyczą one ochrony interesów uczestników procesu budowlanego, którzy inicjują oraz realizują znaczącą część działań w ramach tego procesu. Pełne zrozumienie problematyki procesu budowlanego wymaga zatem poznania obu jego płaszczyzn.


- Jak państwo uczy się wykorzystywać nowe technologie do wykonywania swoich zadań?

Nowe technologie komunikacyjne są stosowane w administracji publicznej w coraz szerszym zakresie od kilkudziesięciu lat. Nowe technologie umożliwiają wykonaniu zadań publicznych w sposób bardziej efektywny. Jednakże stosowanie nowych technologii przez administrację publiczną  jest wtórne względem ich stosowania przez podmioty sektora prywatnego. Administracja publiczna wdraża jedynie te technologie, które już zostały upowszechnione przez inne podmioty, i to w ograniczonym zakresie. Prawodawca dopuszczając wdrożenie nowej technologii nie podejmuje ryzyka wdrożenia technologii nieznanej sektorowi prywatnemu ze względu obawę przed ryzkiem stworzenia narzędzi technicznych, które mogłyby się okazać nieskuteczne względem wykonywanego zadania publicznego. Postawa prawodawcy cechuje się zatem znaczącym zakresem ostrożności. Ze względu na taką postawę prawodawcy, administracja publiczna uczy się wykorzystywać nowe technologie w oparciu na doświadczenie innych, a nie na swoich błędach. Negatywnymi konsekwencjami tej postawy jest relatywnie niski poziom wdrażania nowych technologii względem narzędzi stosowanych przez podmioty sektora prywatnego. Ze względu na tę postawę, administracja publiczna nie tworzy bodźców dla powstawania rzeczywistych innowacji w sferze nowych technologii.


- W jaki sposób technologie informacyjne zmieniają możliwość wzajemnego poznania się przez administrację i obywatela?   

Technologie informacyjne stwarzają nieznane wcześniej możliwości zbierania informacji dotyczących relacji obywatela i administracji publicznej. Poznanie tych informacji pozwala na określenie nieprawidłowości w komunikacji, jak również sposobu wykonania zadania publicznego. Nowe technologie informacyjne umożliwiają głównie administracji publicznej poznanie samej siebie, jak również poznanie relacji z obywatelami. Technologie te umożliwiają administracji publicznej bardziej efektywne przekazywanie informacji obywatelom, np. za pomocą alertów RCB, lub rejestrów publicznych zawierających zbiorcze dane publiczne. Dzięki tym technologiom, obywatelowi jest łatwiej uzyskać informacje potrzebne dla ustalenia swojej sytuacji prawnej.


- Co daje czytanie reportaży? 

Czytanie książkowych reportaży jest dla mnie odskocznią od pracy dydaktycznej oraz pracy naukowej. Jednocześnie lektura reportaży jest nie tylko formą spędzania wolnego czasu, ale umożliwia mi poznanie nowej perspektywy otaczającego świata, poprzez poznanie potrzeb, problemów i nadziei osób, z różnych części globu. Na polskim rynku wydawniczym jest aktualnie dostępnych szeroki zakres reportaży wydanych w formie książkowej. Taki szeroki ich wybór jest możliwy dzięki powstaniu Polskiej Szkoły Reportażu, jak również upowszechnienie przetłumaczonych reportaży zagranicznych autorów. Dzięki temu, zarówno polskie, jak i dostępne zagraniczne reportaże są napisane na bardzo wysokim poziomie. Lektura reportaży uzmysłowiła mi powtarzalność zjawisk społecznych, w sposób niezależny od lokalnego kolorytu. Powtarzalność ta odnosi się głównie do ruchów walki o prawa obywatelskie, jak również problematyk wykluczenia społecznego.